Tony Ferguson czuje, że dopiero wchodzi w swój prime
“El Cucuy” w następną sobotę powróci do największej organizacji na świecie- UFC. Tony zadeklarował, że dopiero wchodzi w szczyt swojej formy, mimo że w ostatnim czasie doznał 5. porażek z rzędu.
Amerykanin na gali UFC 291 zmierzy się z faworyzowanym Bobby Greenem (29-14-1). Tony Ferguson (25-8) w 2019 roku był na fali dwunastu zwycięstw z rzędu, rok później miał szansę zdobyć tymczasowy pas kategorii lekkiej, ale ostatecznie przegrał z Justinem Gaethje przez TKO w piątej rundzie. Od tego pojedynku 39-latek przegrywał jeszcze 4 razy. Na punkty z Beneilem Dariushem i Charlesem Oliveirą, a dwa kolejne przez nokaut z Michaelem Chandlerem oraz przez poddanie z Natem Diazem.
Ferguson w rozmowie z mediami zapewnił, że mimo słabszej formy nie myśli o zakończeniu kariery. Podkreślił, że dopiero wchodzi w swój prime, co jest dla niego szalone. Opowiedział dziennikarzom o swoich treningach i relacji z trenerami. Na samym końcu dał do zrozumienia, że nikt nie będzie mu mówił, kiedy ma przejść na emeryturę i zadeklarował, że po pięciu zwycięstwach będzie chciał zawalczyć o pas mistrzowski.
30 lipca na UFC 291 dojdzie do wyczekiwanego rewanżu w dywizji lekkiej pomiędzy Dustinem Poirierem, a Justinem Gaethje. W pojedynku poprzedzającym Main event Jan Błachowicz przywita w kategorii półciężkiej Alexa Pereire, powracającego po ciężkim nokaucie z rąk “The Last Stylebendera”.